piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział pierwszy

-Wstawaj!- matka wydzierała się wpadając do pokoju. Widząc że nie mam zamiaru się ruszyć, odsunęła zasłony i zdarła ze mnie kołdrę.
-Pojebało cię! -wykrzyczałem czując że moja głowa może zaraz wybuchnąć. Uśmiechnąłem się na wspomnienie wczorajszej nocy, chociaż nie jestem pewien czy wszystko pamiętam.
-Za pół godziny szofer bierze Emmę do szkoły, jedziesz z nimi. Nie spóźnij się. -powiedziała wychodząc z pokoju.
-Mamo ja już wychodzę! - krzyknęła Emma ubierając buty,
-Joe rusz się! Emma czekaj na Joego, jedziecie razem. -powiedziała popijając kawę. Em, delikatnie się skrzywiła ale posłuchała mamy.
-Ale ja nie jadę. -powiedziałam biorąc torbę na ramię w której praktycznie nie było książek.
-Jakoś się musisz dostać do szkoły, i razdę ci zmienić styl życia, bo wagarów ci nie radzę. Chyba że wolisz od razu iść do poprawczaka to droga wolna synek. -powiedziała z ironią.
-Czemu niby nie mogę pojechać motorem?
-Bo ojciec ci go zabrał, i szybko go nie zobaczysz. Nie wiesz nawet ile kosztowało go przekupienie policji, a dobrze wiesz że on najchętniej wsadziłby cię do poprawczaka.
-Ty sobie ze mnie kurwa żartujesz! Mam w dupie co ten od siedmiu boleści "tatusiek" robi, i chyba mu nie przeszkadza że musiałaś iść z nim do łóżka aby za mnie zapłacił. -no i co? Zaraz wygłosi mowę że są małżeństwem... mi to małżeństwa nie przypomina.
-Mam dosyć twojego zachowania! Jedziesz z siostrą do szkoły czy ci się to podoba czy nie!
-To nie jest moja siostra! -krzyknąłem, wziąłem czarną skórzaną kurtkę i zarzuciłem ją przez ramię, wyszedłem trzaskając drzwiami.
***
Wysiadłem z czarnego mercedesa i skierowałem się w stronę szkoły. Gimnazjum do którego chodzi Emilly jest pół kilometra od liceum. West Bervelly School popatrzyłem na złoty napis nad wejściem do szkoły. Oparłem się o murek i zapaliłem papierosa.
-Ekhem... -usłyszałem chrząknięcie, spojrzałem na wściekłą nauczycielkę, jej brazowe kręcone oraz nierozczesane włosy wplątywały się w cienkie purpurowe okulary. Spojrzałem na nią kpiącym wzrokiem po czym rzuciłem papierosa na ziemię gasząc go butem.
-Masz przechlapane Jonas. -powiedziała mrużąc oczy, po czym odeszła w stronę szkoły. Prychnąłem pod nosem rozbawiony zaistniałą sytuacją. Po chwili centralnie przede mną zatrzymał się biały kabriolet. blondynka ściągnęła okulary przeciwsłoneczne.
-Hej kochanie. -powiedziała wychodząc z samochodu. Rzuciła kluczyki jakiemuś chłopakowi który akurat obok nas przechodził "Zaparkuj, tylko nie porysuj" powiedziała, objęła mnie w pasie i zaczęła kołysac swoimi udami delikatnie o mnie pocierając.
***
Wszedłem do pustego już korytarza szkolnego. Otworzyłem drzwi do klasy, przez co wszystkie spojrzenia skierowane były w moją stronę. Pani Gravery popatrzyła na mnie z przenikliwym spojrzeniem.
-Trzydzieści minut spóźnienia Jonas. -powiedziała swoim skrzeczącym głosem, po czym wróciła do pokazywania czegoś na mapie.
***
Po lekcjach skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora, gdyż pani Lovato miała mi coś ważnego do powiedzenia. Wszedłem z impertem do gabinetu, przestraszyłem dyrektorkę gdyż złapala się za serce, uśmiechnąłem się widząc jej zdziwioną minę.
-Dzień dobry Joe. -kiwnąłem tylko głową co zostało niezauważone przez kobietę, gdyż przeglądała jakieś kartki. Usiadłem na fotelu naprzeciw jej biurka, rozłożyłem się wygodnie, zacząłem mlaskać pod nosem co z pewnością rozzłościło kobietę. -Prokurator oraz policja musza mieć wyraźny znak że ingerujesz się w życie szkoły, radzę ci także zmienić stosunek, z tym co już zrobiłeś powinieneś już dawno zostać wyrzucony ze szkoły. Jak wiesz twoi rodzice zapłacili za to że dostaniesz rolę w musicalu, lecz mimo wszystko to wciąż wielkie wydarzenie, a gdyby nie policjant na pewno nie dostałbyś tej roli. Więc radzę ci spełnić oczekiwania, bo to ja zadecyduję cz dobrze wywiązujesz się ze swoich obowiązków. -mówiła oschle, wyraźnie niezadowolona tym iż wszedłem w "niesamoity" projekt szkoły. -Twoja rola jest ważna i musisz naprawdę nauczyć się wielu rzeczy, ale to nie ja będę o tym mówiła tylko główne organizatorki, zaczęły się przygotowania, próby będą trwały rok i radze ci ich nie opuszczać. -powiedziała kazując mi skierować się w stronę sali teatralnej, ówcześnie uprzedziła że jeśli się tam nie zjawię to nie napisze nic dobrego na mój temat.
***
  -Pianino będzie po prawej stronie więc jeśli człowiek bez duszy będzie przybywał z Salvadoru to nie może wychodzić z prawej strony ponieważ pianino psuło by scenę jak Dominica zostaje zamordowana, i trzeba ustalić kto kiedy i na czym gra. -brunetka stała na środku sceny tyłem do widowni, obok niej stały dwie starsze kobiety, a przy kurtynach prawdopodobnie aktorzy oraz muzycy gdyż dokładnie słuchali co dziewczyna do nich mówi. -Ma być idealnie! A co do pianina to jutro o 15, dlaczego w scenariuszu pisze Joseph Jonas! Nie pamiętam go z przesłuchania! -kobieta która obok niej stała powiedziała jej coś na ucho, a ona tylko przytaknęła -Nieważne. Wszyscy którzy są w mojej częsci spektaklu oprócz prób na które będziecie chodzić według rozpiski, będą zmuszeni pojawiać się raz w miesiącu na próbie dla grupy II które też są zapisane w rozpisce.
-Dzisiaj wszyscy z grupy drugiej zostają. -powiedziała któras z kobiet. Z tego co się domyślam dla brunetki jest to projekt edukacyjny, gdyż jak się domyślam jest po częsci organizatorką wydarzenia. Połowa uczniów zaczęła wychodzić, a druga polowa usiadła na scenie wpatrując się w dwie kobiety.
-Nie będę was długo zatrzymywała, przejdźmy do spraw organizacyjnych. Jak wiecie Demi oraz Juke w ramach projektu są współorganizatorami przedstawienia w tej grupie. Nie bedziemy się zawsze spotykać, lecz tak jak wspomniała Demi raz w miesiącu, osoby z głównymi rolami będą przychodzić często, i nie życzę sobie notorycznego nieprzychodzenia na próby, jak wiecie jest prawo jednej nieobecności, ale ze względu na czas który jest przeznaczony na próby tych nieobecności może być więcej. Widział ktoś Jonasa? Nie wpisał się w kartkę obecności, więc wnioskuję ze nie przyszedł. -zaczęła mówić z dość podłamanym głosem.
-Jestem! -krzyknąłem idąc w stronę sceny, jako jedyny usiadłem na widowni, rozłożyłem się wygodnie i zacząłem przyglądać się kobiecie, którą wyraźnie podirytowałem.
-Może przyszedłbyś tutaj!
-Dlaczego mam siedzieć na podłodze skoro jest tyle wolnych miejsc? -zapytałem z przekąsem, kobieta najwidoczniej znała mnie prawdopobnie z mojego zachowania, westchnęła głośno i odwróciła się do jak to mówi "Grupy II" pod koniec dała mi kartkę z rozpisem prób oraz scenariusz. Wstałem i zacząłem kierować się do wyjścia lecz usłyszałem jak kobieta każe mi wrócić.
-A ty gdzie się wybierasz? Nie wiem jakim cudem ale dyrektorka kazała przydzielić ci główną rolę, co równa się z większymi obowiązkami. -powiedziała oschle ... oj chyba nie jestem tu mile widziany
-To przjedźmy do szczegółów, mam ciekawsze zajęcia. -powiedziałem krzyżując rece na piersi.
-Potrafisz grać na fortepianie? -usłyszałem za sobą delikatny głos.
-A po co ci ta wiedza? Fortepian? Tak, grywam gdy robie sobie przerwę w robieniu na drutach. -powiedziałem ironicznie
-Joe, to jest wpisane w twoim scenariuszu, twoja mama podczas ubiegania się o twoja rolę poinformowala nas o tym iż grywałeś. -tym razem odezwała się nauczycielka.
-Jak byłem mały to grałem na keyboardzie, ale miałem wtedy siedem lat.
-No to przed wami trudna droga, mam nadzieję że pamiętasz coś z tego keyboardu.

__________________________________

Zabiję się, zabiję się, zabiję się...
Miałam chyba dwa dni w których stwierdziłam że piszę
coraz lepiej, i że może kiedyś będę pisała dobrze.
Ale te myśli runęły wraz z tym rozdziałem. 
Ok, porównując moje pisanie do początków 
to się polepszyłam, ale teraz zamiast się polepszać 
to spadam z powrotem w dół... 
No ale co mi tam, i tak mam nadzieję na to że ktos to czyta, 
i zawsze taki ktoś się znajdzie, albo nawet i więcej niż jeden ktoś 
i za to właśnie tych ktośiów kocham.
No jeszcze bardziej kocham jak komentują,
ale wróćmy do rozdziału...........
...........................................................
........................................................
........................................
nie podoba mi się. 
Pomęczycie się z moimy wypocinami także w drugim rozdziale, 
ale to nie moja wina tylko Ilony, więc śmiało walić do niej z pretensjami. 
W bohaterach gdzies na środku pojawiło się siostra Joego. 
ps wszyscy którzy chca być informowani (a nie są)
niech napiszą swój nr gg pod tym rozdziałem 



5 komentarzy:

  1. Super rozdzial! Mam wielka nadzieje, że przedstawienie i cała ta główna rola naprawią zachowanie Joego. o matko, ja chce juz nastepny! :D Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, a ja czekam już na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OGARNIJ SIĘ DZIEWCZYNO! Nie wiem co ty chcesz od tego rozdziału.... Mi osobiście BARDZO się podoba i nie mogę doczekać się następnego:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnie , spokojnie : ) Piszesz na prawdę dobrze ! Podczas czytania ani razu nie przerwałam myśląc nad sensem zdania , poza tym czyta się płynnie. Super rozdział a Joe już kocham ! <3 [paradoxical--truth.blogspot.com]WerkQ

    OdpowiedzUsuń
  5. Wariatka ;* Jak możesz mówić... Pisać, że nie umiesz pisać skoro piszesz genialnie! ♥
    Uwierz mi, że nikt NIGDY nie męczył się czytając Twoje opowiadanie! ;*
    Kocham wszystkie Twoje pomysły, są niezwykłe! *-* Ty sama dozwykłych osób nie należysz! ♥
    Uwielbiam Joe! <3 Jest taaaki... Och, Ach i wgl ;3
    Mam nadzieję, że ta sztuka ogarnie jego małą Jołusiową główkę ;*
    NIESAMOWICIE!!! <3
    Kocham! ♥ xoxo ♥
    Selcia<3

    OdpowiedzUsuń