Gdy już miałem wychodzić z
pomieszczenia , w którym odbywała się ta
cała szopka , usłyszałem głos Demi jak mnie woła . Przystanąłem czekając , aż
do mnie dojdzie .
- Przyjdź do mnie dzisiaj o
szesnastej . – powiedziała , gdy już stanęła obok mnie , a ja się lekko
zdziwiłem . Ja ? Do niej ? Po jaką cholerę
?
- Yyy… Po co niby ? – zapytałem ,
bo nie miałem bladego pojęcia , czego ta dziewczyna może ode mnie chcieć .
- No ktoś chyba musi cię nauczyć
grać , nie ? – spytała , a ja w końcu zaczaiłem o co jej chodzi . Jeżeli ona
myśli , że będę się uczyć jebanej gry , na jakimś zjebanym pianinie , czy chuj wie
czym , to się dziewczynka myli .
- Aaa tak jasne to do zobaczenia .
– powiedziałem obracając się do niej plecami i wywracając oczami .
- Masz adres , bo inaczej chyba
nie trafisz ciołku – powiedziała podając mi kartkę .
- Taa dzięki . Nara . – mruknąłem pod
nosem , zabierając od niej adres . Gdy tylko drzwi za mną się zamknęły ,
pogniotłem kartkę , wkładając do którejś z kieszeni moich spodni . Po wyjściu z
miejsca , którego szczerze nienawidzę , potocznie zwanego szkołą skierowałem
się do swojej dziewczyny . Gdy po jakiś
piętnastu minutach dotarłem pod jej dom , zadzwoniłem do drzwi .
- No nareszcie , już myślałam , że
nie przyjdziesz . – powiedziała na wejściu zarzucając swoje ręce na moją szyję ,
a następnie namiętnie całując mnie w usta . Rzuciłem torbę gdzieś w kąt ,
kopniakiem zamknąłem drzwi i objąłem ją w talii . – Rodziców nie ma , więc mamy
cały dom dla siebie . – mruknęła między pocałunkami , a ja już wiedziałem co to
znaczy …
*
Uderzałam paznokciami o brązowy blat
mojego biurka , przy którym siedziałam . Spojrzałam na zegarek , którego
wskazówki pokazywały godzinę 19:06 .Trzy godziny . Już dokładnie trzy godziny
czekam na tego palanta . Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego , że nie
przyjdzie już wtedy , gdy zauważyłam , jak gniecie kartkę z moim adresem .
Pomimo tego nadal siedziałam i czekałam na niego , aż do teraz .Miałam nadzieję
, że może jednak przyjdzie . No , ale cóż . Nadzieja matką głupich nieprawdaż ?
Nienawidzę być olewana , tak jak on to
właśnie zrobił . Tak czułam , że zgodzenie się na wciągnięcie go do musicalu
będzie złym wyborem . Było po nim widać , że robi to wszystko z przymusu i nie
ma zamiaru nam pomóc w przygotowaniach . Teraz swoim zachowaniem tylko to
potwierdził . W tym momencie byłam na niego strasznie wkurzona . Postanowiłam wyjść na chwilę z domu
aby się przewietrzyć i ochłonąć . Idąc ulicą zobaczyłam po drugiej stronie jego
sylwetkę . Niewiele myśląc podbiegłam do niego , dotrzymując mu kroku . On
wyglądał jak by nawet nie zauważył , że koło niego idę . Przez chwilę
milczeliśmy , a mnie jego zachowanie coraz bardziej wyprowadzało z równowagi .
W końcu nie wytrzymałam . Musiałam się odezwać .
- Nic mi nie powiesz ? – zapytałam
z lekko podniesionym tonem .
- A no tak .Gdzie moje maniery ? Cześć . – powiedział , lekko
przyśpieszając . Ponownie dorównałam mu
kroku .
- Nie o to mi chodziło . –
spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem . – Czekałam na Ciebie ponad trzy
godziny . Nie sądzisz , że należą mi się jakieś wyjaśnienia . – chłopak zatrzymał
się i zaśmiał poczym spojrzał na mnie drwiącym spojrzeniem . – To powiesz mi w
końcu dlaczego mnie olałeś i nie powiedziałeś nawet , że nie przyjdziesz ? –
powiedziałam czując jak powoli tracę na sobą cierpliwość .
- Ty na serio myślisz , że będę ci
się tłumaczył ? – spytał , co lekko zbiło mnie z tropu , ale nie dałam tego po
sobie poznać .
- No , ale chyba należą mi się
jakieś wyjaśnienia.
- Nie wydaje mi się . – powiedział
co już do końca mnie rozwścieczyło i czułam , że zaraz wybuchnę z złości .
Miałam już dość tych jego głupich , męczących gierek , ale nie miałam jednak zamiaru
odpuścić . Dogoniłam go po raz kolejny kiedy wchodził na podwórko . Nawet nie zauważyłam
, kiedy doszliśmy pod ( chyba ) jego dom .
- Stój . – powiedziałam ostro a on się zatrzymał .
Wcisnął ręce do kieszeni swoich spodni i spojrzał na mnie .– Słuchaj mnie
uważnie , bo dwa razy powtarzać nie będę . Chciałam ci pomóc , a ty co ?!
Zmarnowałam trzy godziny przez ciebie i to twoje głupie zachowanie ! Na serio
sądzisz , że nie mam nic lepszego do roboty niż siedzenie i czekanie , aż
jaśnie pan „MamWszystkoGłębokoGdzieś” się zjawi ?!
- A masz ? – spytał głupio , a ja
miałam ochotę się na niego rzucić i rozerwać na strzępy .
- Jesteś kompletnym palantem i
jeżeli myślisz , że Ci jeszcze pomogę z własnej woli to się grubo mylisz !
- Dobra uspokój się , bo ci
jeszcze żyłka pęknie . – powiedział tym razem dość poważnie , chyba zaskoczony
moimi wybuchami .
- Słuchaj . Daje ci ostatnią
szansę . Przyjdź do mnie jutro po szkole i mogę ci pomóc , albo nadal miej
wszystko gdzieś i radź sobie sam . – powiedziałam , obracając się na pięcie i
zmierzając do swojego domu . Sama nie wiem , po co w ogóle chcę mu pomóc ,
dając kolejną szansę . Równie dobrze mogłabym mu wcale nie pomagać i tak jak on
mieć wszystko w głębokim poważaniu , ale wtedy zepsułabym także musical , a do
tego dopuścić nie mogłam .
*
Leżałem na łóżku , tępo wpatrując
się w sufit . Przypomniało mi się dzisiejsze popołudnie z moją dziewczyną i na
samo wspomnienie , uśmiech mimowolnie wskakiwał na moją twarz . Było bardzo ciekawie
, nie powiem , że nie . Moje ciało
zaczęło domagać się narkotyków . No tak , ale co się dziwić nie brałem w końcu
cały dzień , a to już i tak sukces . Usiadłem na łóżku i z szafki nocnej
wyciągnąłem jedną tabletkę . Połknąłem ją , popijając piwem stojącym obok lampki
. Po chwili poczułem się lepiej . Zastanawiałem się po co ta cała Demi , czy
jak jej tam tak się mną przejmuje . Najwyżej nie umiałbym grać , nie zagrałbym w
tym badziewnym przedstawieniu dla psychicznych bachorów i najwyżej poszedł bym
siedzieć . Chociaż nie , nie zamierzam przesiedzieć w pudle połowy życia . Ale
to była by moja strata , nie jej . Usłyszałem pukanie do moich drzwi .
- Czego ?! – krzyknąłem . Po
chwili drzwi otwarły się i stanęła w nich Emma . Bała się mnie , to było po
niej widać na pierwszy rzut oka .
- Mama woła cię na kolację . –
powiedziała niepewnie i zamknęła drzwi . Jednym z powodów dlaczego jej nie
znoszę jest to , że rozwaliła moją rodzinę . Gdyby ona się nie urodziła , kto
wie może rodzice nadal byli by razem i wszystko wyglądało by jakoś inaczej .
Tylko nie jestem do końca pewny czy lepiej , czy może wręcz przeciwnie .
______________________________________________________
______________________________________________________
No więc tak . Nie przyznaje się to tego czegoś wyżej i
bardzo za to przepraszam . Ten rozdział nie wyszedł mi kompletnie i jest jednym
z moich najgorszych . Przepraszam , że musieliście to czytać .Moim usprawiedliwieniem jest to , że gdy to pisałam czułam się okropnie . No i to tyle ,
nie zanudzam was już .
Nie wiem czego od niego chcesz? Napisałaś świetnie;) Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPS: Lubię tego Joe'go bad boya
Szybko nn bo mnie wciągnęłyście z tą historią . Przyznaje się dopiero teraz to przeczytałam .
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, a ja nie wiem czemu się go czepiasz :) Kocham już ten blog i nie mg się doczekać nn. ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ; ) zastanawia mnie, czemu Dems chcę pomagać takiemu palantowi jakim jest Joe, no, ale cóż.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajny rozdział. Czekam na nastepnyy. <3 :D I przepraszam, że dopiero teraz komentuj, ale wcześniej nie miałam kiedy. :D
OdpowiedzUsuń