piątek, 1 lutego 2013

Rozdział drugi


Gdy już miałem wychodzić z pomieszczenia  , w którym odbywała się ta cała szopka , usłyszałem głos Demi jak mnie woła . Przystanąłem czekając , aż do mnie dojdzie .
- Przyjdź do mnie dzisiaj o szesnastej . – powiedziała , gdy już stanęła obok mnie , a ja się lekko zdziwiłem .  Ja ? Do niej ? Po jaką cholerę ?
- Yyy… Po co niby ? – zapytałem , bo nie miałem bladego pojęcia , czego ta dziewczyna może ode mnie chcieć .
- No ktoś chyba musi cię nauczyć grać , nie ? – spytała , a ja w końcu zaczaiłem o co jej chodzi . Jeżeli ona myśli , że będę się uczyć jebanej gry ,  na jakimś zjebanym pianinie , czy chuj wie czym , to się dziewczynka myli .
- Aaa tak jasne to do zobaczenia . – powiedziałem obracając się do niej plecami i wywracając oczami .
- Masz adres , bo inaczej chyba nie trafisz ciołku – powiedziała podając mi kartkę .
- Taa dzięki . Nara . – mruknąłem pod nosem , zabierając od niej adres . Gdy tylko drzwi za mną się zamknęły , pogniotłem kartkę , wkładając do którejś z kieszeni moich spodni . Po wyjściu z miejsca , którego szczerze nienawidzę , potocznie zwanego szkołą skierowałem się do swojej dziewczyny .  Gdy po jakiś piętnastu minutach dotarłem pod jej dom , zadzwoniłem do drzwi .
- No nareszcie , już myślałam , że nie przyjdziesz . – powiedziała na wejściu zarzucając swoje ręce na moją szyję , a następnie namiętnie całując mnie w usta . Rzuciłem torbę gdzieś w kąt , kopniakiem zamknąłem drzwi i objąłem ją w talii . – Rodziców nie ma , więc mamy cały dom dla siebie . – mruknęła między pocałunkami , a ja już wiedziałem co to znaczy …
*
Uderzałam paznokciami o brązowy blat mojego biurka , przy którym siedziałam . Spojrzałam na zegarek , którego wskazówki pokazywały godzinę 19:06 .Trzy godziny . Już dokładnie trzy godziny czekam na tego palanta . Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego , że nie przyjdzie już wtedy , gdy zauważyłam , jak gniecie kartkę z moim adresem . Pomimo tego nadal siedziałam i czekałam na niego , aż do teraz .Miałam nadzieję , że może jednak przyjdzie . No , ale cóż . Nadzieja matką głupich nieprawdaż ?  Nienawidzę być olewana , tak jak on to właśnie zrobił . Tak czułam , że zgodzenie się na wciągnięcie go do musicalu będzie złym wyborem . Było po nim widać , że robi to wszystko z przymusu i nie ma zamiaru nam pomóc w przygotowaniach . Teraz swoim zachowaniem tylko to potwierdził . W tym momencie byłam na niego strasznie  wkurzona . Postanowiłam wyjść na chwilę z domu aby się przewietrzyć i ochłonąć . Idąc ulicą zobaczyłam po drugiej stronie jego sylwetkę . Niewiele myśląc podbiegłam do niego , dotrzymując mu kroku . On wyglądał jak by nawet nie zauważył , że koło niego idę . Przez chwilę milczeliśmy , a mnie jego zachowanie coraz bardziej wyprowadzało z równowagi . W końcu nie wytrzymałam . Musiałam się odezwać .
- Nic mi nie powiesz ? – zapytałam z lekko podniesionym tonem .
- A no tak .Gdzie moje maniery ?  Cześć . – powiedział , lekko przyśpieszając  . Ponownie dorównałam mu kroku .
- Nie o to mi chodziło . – spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem . – Czekałam na Ciebie ponad trzy godziny . Nie sądzisz , że należą mi się jakieś wyjaśnienia . – chłopak zatrzymał się i zaśmiał poczym spojrzał na mnie drwiącym spojrzeniem . – To powiesz mi w końcu dlaczego mnie olałeś i nie powiedziałeś nawet , że nie przyjdziesz ? – powiedziałam czując jak powoli tracę na sobą cierpliwość .
- Ty na serio myślisz , że będę ci się tłumaczył ? – spytał , co lekko zbiło mnie z tropu , ale nie dałam tego po sobie poznać .
- No , ale chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Nie wydaje mi się . – powiedział co już do końca mnie rozwścieczyło i czułam , że zaraz wybuchnę z złości . Miałam już dość tych jego głupich , męczących  gierek , ale nie miałam jednak zamiaru odpuścić . Dogoniłam go po raz kolejny kiedy wchodził na podwórko . Nawet nie zauważyłam , kiedy doszliśmy pod ( chyba ) jego dom   .  
 - Stój .  – powiedziałam ostro a on się zatrzymał . Wcisnął ręce do kieszeni swoich spodni i spojrzał na mnie .– Słuchaj mnie uważnie , bo dwa razy powtarzać nie będę . Chciałam ci pomóc , a ty co ?! Zmarnowałam trzy godziny przez ciebie i to twoje głupie zachowanie ! Na serio sądzisz , że nie mam nic lepszego do roboty niż siedzenie i czekanie , aż jaśnie pan „MamWszystkoGłębokoGdzieś” się zjawi ?!
- A masz ? – spytał głupio , a ja miałam ochotę się na niego rzucić i rozerwać na strzępy .
- Jesteś kompletnym palantem i jeżeli myślisz , że Ci jeszcze pomogę z własnej woli to się grubo mylisz ! 
- Dobra uspokój się , bo ci jeszcze żyłka pęknie . – powiedział tym razem dość poważnie , chyba zaskoczony moimi wybuchami .
- Słuchaj . Daje ci ostatnią szansę . Przyjdź do mnie jutro po szkole i mogę ci pomóc , albo nadal miej wszystko gdzieś i radź sobie sam . – powiedziałam , obracając się na pięcie i zmierzając do swojego domu . Sama nie wiem , po co w ogóle chcę mu pomóc , dając kolejną szansę . Równie dobrze mogłabym mu wcale nie pomagać i tak jak on mieć wszystko w głębokim poważaniu , ale wtedy zepsułabym także musical , a do tego dopuścić nie mogłam .  
*
Leżałem na łóżku , tępo wpatrując się w sufit . Przypomniało mi się dzisiejsze popołudnie z moją dziewczyną i na samo wspomnienie , uśmiech mimowolnie wskakiwał na moją twarz . Było bardzo ciekawie , nie powiem , że nie .  Moje ciało zaczęło domagać się narkotyków . No tak , ale co się dziwić nie brałem w końcu cały dzień , a to już i tak sukces . Usiadłem na łóżku i z szafki nocnej wyciągnąłem jedną tabletkę . Połknąłem ją , popijając piwem stojącym obok lampki . Po chwili poczułem się lepiej . Zastanawiałem się po co ta cała Demi , czy jak jej tam  tak się mną przejmuje .  Najwyżej nie umiałbym grać , nie zagrałbym w tym badziewnym przedstawieniu dla psychicznych bachorów i najwyżej poszedł bym siedzieć . Chociaż nie , nie zamierzam przesiedzieć w pudle połowy życia . Ale to była by moja strata , nie jej . Usłyszałem pukanie do moich drzwi .
- Czego ?! – krzyknąłem . Po chwili drzwi otwarły się i stanęła w nich Emma . Bała się mnie , to było po niej widać na pierwszy rzut oka  .
- Mama woła cię na kolację . – powiedziała niepewnie i zamknęła drzwi . Jednym z powodów dlaczego jej nie znoszę jest to , że rozwaliła moją rodzinę . Gdyby ona się nie urodziła , kto wie może rodzice nadal byli by razem i wszystko wyglądało by jakoś inaczej . Tylko nie jestem do końca pewny czy lepiej , czy może wręcz przeciwnie . 
______________________________________________________


No więc tak . Nie przyznaje się to tego czegoś wyżej i bardzo za to przepraszam . Ten rozdział nie wyszedł mi kompletnie i jest jednym z moich najgorszych . Przepraszam , że musieliście to czytać .Moim usprawiedliwieniem jest to , że gdy to pisałam czułam się okropnie . No i to tyle , nie zanudzam was już . 

5 komentarzy:

  1. Nie wiem czego od niego chcesz? Napisałaś świetnie;) Czekam na nn!
    PS: Lubię tego Joe'go bad boya

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko nn bo mnie wciągnęłyście z tą historią . Przyznaje się dopiero teraz to przeczytałam .

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, a ja nie wiem czemu się go czepiasz :) Kocham już ten blog i nie mg się doczekać nn. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział ; ) zastanawia mnie, czemu Dems chcę pomagać takiemu palantowi jakim jest Joe, no, ale cóż.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę bardzo fajny rozdział. Czekam na nastepnyy. <3 :D I przepraszam, że dopiero teraz komentuj, ale wcześniej nie miałam kiedy. :D

    OdpowiedzUsuń