środa, 3 lipca 2013

Rozdział piąty

Miałam serdecznie dość Jonasa i jego zachowania. Rozumiem nie chce brać udziału w tym wszystkim. Rozumiem, nie lubi mnie. Ale po co rozgaduję takie plotki? Jaka to ja jestem zła w łóżku. Wiedziałam, że z niego świnia ale, że aż taka? Jeszcze ta jego dziewczyna.....Wiedziałam, że nie będę mogła teraz spokojnie chodzić do szkoły. Jej oczy gdy to usłyszała. Myślałam, że mnie zabiję.
Weszłam do szkoły i zmierzałam ku swojej szafce. Gdy usłyszałam ten głos. Czułam jak rośnie we mnie ciśnienie.
- Lovato słyszałam, że pieprzyłaś się z moim chłopakiem. - zabrzmiał piszczący głos.
- Że co? - zapytałam spoglądając na blondynkę. Miała w oczach nienawiść. Wszyscy wiedzieli, że jak ruszą jej chłopaka ona gotowa jest zabić. Mimo, że pieprzyła się z pierwszym lepszym. 

- No chwalił się nam jaka to jesteś zła w tych sprawach. - powiedziała z kpiną, ale w jej głosie dalej czuć było nienawiść i chęć mordu. 
- Po pierwsze nie zamierzam się z nim kochać. Po drugie nienawidzę go. Po trzecie uczyłam go tylko do tego durnego przedstawienia. - oznajmiałam i chciałam ją minąć, ale ta złapała mnie za nadgarstek wbijając swoje paznokcie. Syknęłam z bólu i spojrzałam na nią kątem oka.
-  Zbliżysz się do niego, a pożałujesz. - powiedziała, a ja wyrwałam rękę z jej uścisku. 
- Boże Lovato sama każesz mi się spotykać na tych durnych lekcjach, a teraz się nie odzywasz. - powiedział zirytowanym głosem Jonas. Jego każdy ruch w tym momencie nieźle mnie wkurzał. Mimo wszystko on ciągle bawił się ołówkiem w dłoni. Przekręcał nim w palcach czekając na "durną i niepotrzebną mu lekcje".
- Wolę nic nie robić, bo znów okaże się, że spędziłam upojną noc z tobą. - powiedziałam, a on zaśmiał się perliście pod nosem.
- O to się wkurzyłaś. Myślałaś, że będę grzeczny i udawał twojego przyjaciela? Proszę cię. Dorośnij dziewczynko. - powiedział, a ja wywróciłam oczyma.
- Gadaj sobie tak o swojej lasce, a nie mnie. Mam serdecznie dość twoich kumpli, twojej laski i przede wszystkim ciebie. Nie chciałam dawać ci tych lekcji. Przydzielili mi ciebie i muszę cię uczyć. Wiem, że ty też nie skaczesz z radości. Zróbmy co trzeba i gdy tylko się to skończy nie wchodźmy sobie w drogę. - warknęłam i usiadłam do pianina.
- Zgadzam się, ale jeden problem. - powiedział i podszedł do mnie. Nachylił się nad moim uchem i ochrypłym głosem szepnął - ja nie gram według zasad i reguł.
Spojrzałam za siebie, ale zobaczyłam jedynie zamykające się drzwi. Wywróciłam oczyma i zabrałam swoje rzeczy. Miałam naprawdę dość Jonasa. Nie wiedziałam co widzą w nim laski. To totalny dupek.

                                                                   ***
Chciało mi się śmiać z tej naiwnej dziewczynki. Myślała, że jej jedno słowo spowoduje, ze będę się podporządkowywał. Gdybym to robił moje życie byłoby po prostu nudne. Musiałem jej pokazać, że nie będzie miała ze mną łatwo. Dlatego też postąpiłem tak. Wiedziałem jak ona zareaguje na to. Ale mało mnie to obchodziło. Zauważyłem coś dziwnego. Gdy moja dziewczyna usłyszała o tej "nocy". Zrobiła się zazdrosna o Demi. Choć zwykle nie obchodziła ją nic związane z Lovato. Słyszałem, że chciała nawet zabić dziewczynę. Mimo wszystko miałem z tego wielki ubaw.
- Joe! - usłyszałem głos Adrianny. Ustałem i zacisnąłem ręce w pięści. Czy ona za mną chodzi? Już rano "wpadła" na mnie. Rozumiem zadurzyła się, ale no bez przesady. Ostatnio ktoś wmówił jej, że pomiędzy mną, a Guess coś się psuje. Przez co w ogóle nie miałem spokoju.
- Czego?! - krzyknąłem wkurwiony odwracając się.
- Zgubiłeś telefon - oznajmiła lekko przestraszonym głosem i oddała mi urządzenie.
- Tsaa dziękuje, coś jeszcze? - zapytałem i już po chwili zauważyłem, że chce zacząć jakiś nudny monolog. - Tak tak wiem, pasowalibyśmy do siebie bla bla bla. Odejdź bo mam dość tych nudnych bajeczek. - powiedziałem i minąłem ją. Wiedziałem, że znów chce coś powiedzieć, ale nie usłyszałem już nic bo wyszedłem z budynku.


"Jezu Jonas rozumiem masz humorki jak zwykle, albo znów balangujesz, ale przypomnij sobie o lekcjach. Mamy przedstawienie za niedługo."
Przeczytałem sms od Demi. Dostałem chyba 10 takich sms, a z każdym miałem większe rozbawienie. Myślała, że przyjdę. Jeszcze w imprezę przed urodzinową Guess. Zabawna jest.
Złapałem swoją dziewczynę w pasie i wyciągnąłem na parkiet. Ona odwróciła się i poruszała pupą ocierając się o moje ciało. Położyłem ręce na jej biodra i zacząłem całować jej szyję. Praktycznie nazwać można to było publiczną grą wstępną. Czułem na sobie wzrok moich znajomych, ale miałem to gdzieś. Już po chwili złapałem blondynkę za rękę i pociągnąłem w stronę jednego z pokoi.

                                                                   ***
Obudziłem się rano w pustym łóżku i od razu spojrzałem w komórkę. Kolejne 20 sms. Większość o tym jak bardzo denerwuję pannę Lovato. Jak bardzo ma dość mojego zachowania. Zaśmiałem się pod nosem i odłożyłem telefon.
Wstałem i zacząłem się ubierać. Gdy byłem już gotowy poszedłem w stronę szkoły, zahaczyłem też do domu i przebrałem się. Wiedziałem, że w szkolę czeka na mnie kazanie od Demi i szykowałem się też na rozmowę z Panią Sempere. Lovato pisała coś o tym w wiadomościach. Ale i tak mało mnie to obchodziło.
 
                                                                ***
Przepraszam. Ten rozdział....krótki i badziewny. Naprawdę PRZEPRASZAM.
Za to, że nie dodawałam też PRZEPRASZAM. Ale to wina tego co dzieje się u mnie w domu i życiu. Wiem, że Ewa mnie zabiję.
Zapraszam także na mój nowy blog: http://discover-us.blogspot.com/
Zmieniłam jak widzicie też wygląd :)
Xoxo Medicatus_hope

sobota, 16 marca 2013

Rozdział czwarty

 Wybiła godzina dziesiąta, w całej klasie panowała cisza, która była przerywana moim stukaniem ołówkiem o ławkę oraz tykającym zegarkiem. Spojrzałem na klasę... wszyscy pochłonięci byli zadaniami na teście. Nauczycielka notowała coś w swoim zeszycie a ja zastanawiałem się czy nie wyciągnąć telefonu i nie sprawdzić w internecie odpowiedzi. Stwierdziłem, iż nie będę tego robił, gdyż zwyczajnie mi się nie chce.
-Trouble, Trouble, Trouble... -popatrzyłem w prawą stronę, obok mnie siedziała jakaś dziewczyna. To pewnie ta nowa, bo raczej bym ją pamiętał. Śpiewała pół głosem ale i tak było ją słychać w całej sali. Szczególnie słyszała ją pani Gravery. Wydaje mi się, że właśnie o to jej chodziło. Uśmiechnąłem się w jej stronę. Jak widać nie tylko ja mam w dupie ten test i wszystkie inne.
-Nuria. -rudowłosa nauczycielka patrzyła się na dziewczynę znad malutkich okularów z cienkimi, czarnymi oprawkami. Dziewczyna pokiwała głową i wystawiła nauczycielce kciuk w górę dając jej znak, iż ją słyszy rozumie oraz w ogóle nie szanuje. Po chwili brunetka zaczęła wybijać rytm stukając paznokciami o ławkę, chwilę później zaczęła nucić. Uśmiechała się cwane cały czas nie tracąc z oczu nauczycielki. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że jej zachowanie może, a nawet musi przynajmniej trochę podnieść nauczycielce ciśnienie. Wydawała się mieć przy tym dobrą zabawę.
-Nurio skończyłaś już? -pani Gravery ponownie patrzyła znad tych okularów, głowę miała pochyloną w dół, tak jakby wciąż patrzyła w zeszyt, oczy miała skierowane ku górze. Prychnąłem dość głośno. To jest chore, dlaczego ona nie podniesie tej glosy?
 Brunetka, która jak mniemam nazywa się Nuria zamlaskała dwa razy, zrobiła minę taką, jakby nad czymś zawzięcie myślała, dwa razy strzeliła palcami, robiąc znak charakterystyczny dla kogoś, kto próbuje przypomnieć sobie coś oczywistego lub coś co ma na końcu języka. Chwyciła pustą kartkę kancelaryjną w dłoń, pomachała nią w powietrzu  i powiedziała:
-A jak myślisz? Jeśli ci tak zależy to mogę już skończyć.
-Nie przypominam sobie abyśmy przeszły na "Ty"...-zaczęła mówić ale jej przerwano
-Przepraszam proszę pani, poprawię się, będę grzeczna, ale proszę nie krzyczeć, jestem delikatna. -powiedziała udając pierwszoklasistkę, a podczas wymawiania słów "jestem delikatna" chwyciła się za serce. Zrobiła minę a'la Kot ze Shreka i zaczęła udawać, iż zawzięcie coś pisze.
***
-Ej! Ty! -usłyszałem szept, jak mniemam Nurii, Popatrzyłem w jej stronę, ona delikatnie się uśmiechnęła i podała mi mała karteczkę. Spojrzałem na nią, i od razu się uśmiechnąłem. Były na niej odpowiedzi do testu.
1.a 2.d. 3.a 4.a
5.b. 6.d 7.c 8.c
9.a i d 10. c
11.a 12.b 13.a
14.c 15.d
Od razu zaznaczyłem je na karcie odpowiedzi, pofatygowałem się i nawet się podpisałem. Równo z dzwonkiem oddałem pani test i kartę z odpowiedziami. Gdy odszedłem od biurka Nurii już nie było. Złapałem ją dopiero na korytarzu.
-Hej.
-Hej.- spojrzała w moją stronę i szybko odwróciła głowę aby przypadkiem w kogoś nie wejść.
-Skąd miałaś odpowiedzi? -zapytałem
-Jakie odpowiedzi. -próbowała udawać poważną, ale na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, którego z niewiadomych przyczyn próbowała ukryć
-No te co mi dzisiaj dałaś, jakieś piętnaście minut temu.
-Chodzi ci o tą kartkę z cyferkami i literkami?
-Tak.
-Dlaczego myślisz, że to były jakieś odpowiedzi? -tym razem nie powstrzymywała uśmiechu.
-A co to niby miało być?
-No nie wiem, nudziło mi się, to sobie napisałam.
-Czyli to nie były poprawne odpowiedzi do testu?! -zapytałem lekko zirytowany, oczywiście nie tym, że dostanę złą ocenę, tylko tym że jakaś laska \tak sobie przychodzi i od razu robi mnie w chuja.
-Oczywiście, że nie. Skąd ten pomysł...
-Hej wszystkim! -usłyszałem lekko piskliwy, ale jakże seksowny krzyk nad moim uchem.
-Hej kochanie. -powiedziałem i pocałowałem ją w usta.
-Nuria! -krzyknęła uradowana dziewczyna i rzuciła jej się na szyję.
-To ty ją znasz? -zapytałem zdezorientowany. Od kiedy ona interesuje się nowymi w szkole? I ok kiedy ich przytula?
-To jest córka kochanki mojego ojca, a także przyjaciółka.
-Oł... Nic mi o niej nie mówiłaś -powiedziałem zmieszany.
-Oh, kotku dobrze wiesz, że my nigdy nie mamy czasu na rozmowy. -wyszeptała i przygryzła delikatni płatek mojego ucha. Uśmiechnąłem się delikatnie i jej przytaknąłem. Dziewczyny zaczęły planować dzisiejszy wypad na zakupy, więc postanowiłem powoli się ewakuować. "A dlaczego myślisz, że to były jakieś odpowiedzi" przypomnial mi sie dialog sprzed paru minut. Przyznam, że już polubiłem tą dziewczynę.
-Sorry. -powiedziałem czując, że w kogos wszedłem.-O nie! To znowu ty. -powiedziałem widząc osobę, w którą wszedłem.
-Nic nie szkodzi Joe, jak widać coś nas do siebie przyciąga.
-Daruj sobie Fox! -warknąłem i ruszyłem przed siebie. Ta dziewczyna mnie irytuje. Chodzi ona do pierwszej klasy i jak u wiekszości dziewczyn. podobam jej się. Jest tylko jedna mała różnica pomiędzy nią a większością dziewczyn. Ona mnie strasznie irytuje. Oczywiście Guess jest o mnie strasznie zazdrosna. Ona jest o wszystkich zazdrosna. No prawie. O Demi nie jest zazdrosna. Pomiędzy Guess a Adrianną było już trochę sporów. Przyznam, że to śmiesznie wygląda Adrianna taka mała i dużo wyższa od niej Guess na piętnasto-centymetrowych  obcasach. Ok, parę razy misiałem je od siebie odciągać.
-Joe! Joe! -usłyszałem jakieś krzyki za mną,
-Mówiłem odwal się! -krzyknąłem odwracając się, ku mojemu zdziwieniu Ade dała sobie spokój, a za mną byla Demi.
-Pani Sempere, wiesz jedna z tych co prowadzi musical kazała ci przyjść po scenariusz. -powiedziała  zaczęła odchodzić.
-Czekaj, przecież już dostawaliśmy scenariusze.Na pierwszym spotkaniu.
-To był plan zajęć i podzielenie na grupy debilu, gdybyś to przeczytał to może łaskawie zjawiłbyś się na jakiejś próbie.Aha i dzisiaj u mnie od razu po lekcjach. Od razu.  -chyba ją uraziłem tym "przywitaniem", powinienem przeprosić... ale ona jest taka śmieszna jak się złości. A poza tym nazwała mnie debilem.
-Demi, ale tak od razu mnie do domu zapraszasz. -powiedziałem, a raczej krzyknąłem, większa cześć korytarza popatrzyła się w naszą stronę.
-Zamknij się, dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Mówisz, że twojej mamy nie będzie?! -krzyknąłem trochę głośniej, miny zainteresowanych naszą rozmową mówiły cos typu "WTF" Wkurzona, och bardzo wkurzona Demetria minęła mnie szybkim krokiem, mimo wszystko zdążyłem zauważyć jak bardzo się zaczerwieniła.
***
-Dlaczego naciskasz e przecież w nutach nigdzie nie ma e, więc dlaczego cały czas naciskasz e czy  tak ciężko jest ominąć ten klawisz?! -tak właśnie wyglądała nasza dzisiejsza lekcja, Chyba za bardzo przesadziłem w szkole. Nie wiem czy zawstydzenie jej, było warte trzech godzin słuchania kzyku, o to, co mi nie wychodzi. Jejku! Przeicż po to są lekcje.
-Nie rób takiej afery, to tylko jeden klawisz, przecież tego nawet nie słychać.
-Jak to nie słychać! Słychać go bardzo dobrze! To nie moja wina, że jesteś cofnięty w rozwoju!
-Że co ty powiedziałaś?!
-To tylko jedno zdanie, wcale go nie słychać. -powiedziała lekko się uśmiechając. No, może w końcu jej przeszło. Przyznam, że to było dobre. Nie spodziewałem się po niej tak ciętego języka. No cóż, najwyraźniej lubi zaskakiwać. -No graj... Jezu, ja nie wiem jak wytrzymał z tobą nauczyciel, który uczył cię podstaw.
-Nie miałem nauczyciela, ojciec mnie uczył. -powiedziałem a po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.
-To dlaczego teraz nie może tylko ja muszę się z tobą użerać?
-Bo... Bo wywalił moją matkę z domu. Co cię to w ogóle obchodzi?! -krzyknąłem,
-Jejku mogłeś nie odpowiadać. Przykro mi.
-No mi też...Przestań się tak na mnie patrzyć! -powiedziałem, a ona odwróciła wzrok,
-Spróbuj zagrać teraz coś innego. Może zaczniemy od początkowych scen.Czekaj, mam gdzieś tutaj scenariusz. ... W pierwszej scenie, w drugim akcie zatytułowanym "Upadek niebios" Są dwie sonaty fortepianowe. Właściwie to tylko dwie sonaty fortepianowe. Pierwszą wykonuje Jake, to chyba ten blondyn a drugą ty. -powiedziała lekko się uśmiechając, po chili wybuchnęła śmiechem.
-A tobie to co się znowu stało.
-Bo nie wyobrażam sobie ciebie, na scenie, przy fortepianie... z poważną miną.
-Jaki ja byłem głupi, że nie zgodziłem się na ten poprawczak. -powiedziałem, a ona natychmiast spoważniała.
________________
Miała pisać LonKaa, lecz LonKaa odeszła. 
Wiem, że rozdział jest krótki i w ogóle beznadziejny. 
Niestety w chwili obecnej nic innego nie mogłabym napisać :( 
Jak juz pisałam LonKaa odeszła, zastąpi ją uwaga.... 
Medicatus_Hope! 
Ten blog od początku był przeznaczony dla dwóch osób,
byłam pewna, że nikogo nie znajdę. 
W takiej sytuacji blog musiałby zostać zawieszony. 
Ale na szczęście mamy kochaną Olę <3 

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział trzeci

Zgasiłam światło w pokoju sprawiając, iż zapanował w nim lekki półmrok. Światło księżyca delikatnie wpadało do pomieszczenia, rozpraszając ciemności, które w nim panowały. Opadłam na łóżko, uśmiechnęłam się delikatnie patrząc w sufit. Uśmiechnęłam się na myśli, iż on tu jest. Jest przy mnie. Mimo tego, iż go nie znałam, to wieżę, że  kiedyś go poznam. Wieżę że on tam jest, że na mnie czeka, przygotował mi miejsce, usłane fiołkami, bo podobno nazwał mnie fiołkiem. Ja wieżę, że mimo, iż byłam krucha, malutka, niezdolna jeszcze do miłości, to on, mimo wszystko, bezwarunkowo mnie pokochał. Nie musiał mi tego mówić. Nie muszę nawet tego pamiętać. Ja w to po prostu wierzę. Teraz, kiedy ja, jestem w stanie kochać, mam obowiązek obdarzyć go tym samym uczuciem, którym on obdarzył mnie. Mam prawo z nim rozmawiać! Mam prawo, jeśli wierzę, że on mnie słucha, to moim obowiązkiem jest do niego mówić! Nie wiem gdzie jest jego grób, po prostu nie wiem. Mama nigdy nie chciała mi powiedzieć, nie mam jej tego za złe. To przecież... jest jej wola, a skoro z niewiadomych dla mnie przyczyn, ona nie che mi tego powiedzieć. To ja nie będę jej zmuszać. Czasem, gdy są dni, kiedy doskwiera mi samotność, mam czas na przemyślenia, czuję złość, iż nie wiem o nim praktycznie nic, że ona nie chce mi nic powiedzieć, ale po chwili, uświadamiam sobie, iż ona może uważać, że to co robi jest dobre, a tak naprawdę może jest złe. Lecz ja nie potrzebuję zdjęć, by widzieć jego twarz. Nie potrzebuję pamiątek, by o nim pamiętać. Nie potrzebuję wspomnień, by go wspominać. Nie muszę stać przy jego grobie, by z nim rozmawiać. Nie muszę widzieć jego miłości, aby go kochać. Nie muszę widzieć bo nim żadnego śladu, aby wiedzieć że istnieje. Nie muszę wiedzieć o nim już nic więcej, wystarczy że wierzę, mimo wszystko, chęć poznania chociażby malutkiej informacji o nim, zawsze będzie mi towarzyszyła... zawsze dopóki nie spotkam się razem z nim. Wiem o nim tyle, ile mama pozwoliła mi o nim wiedzieć. Zawsze gdy się o niego pytam, ona mówi "Nie masz ojca, on nie istnieje" ja na to "Dlaczego? Dleczego...on nie zyje?" ona nie odpowiada na to pytanie, nie mam jej tego za złe, po prostu nie zna odpowiedzi. Tylko dlaczego nikt nie pomyślał... że odpowiedź po prostu nie istnieje? Tak się przeważnie kończą rozmowy na jego temat, dziwi mnie to, iz nigdy nie mam ochoty na dowiedzenie się czegoś więcej. Może po prostu brakuje mi odwagi? Jedyne co udało mi się jeszcze wyciągnąc od mamy, na ten jakże drażniący ją temat to zdania "Nikt nie jest doskonały, twój ojciec także, ale nie powiem na niego nic złego, powiem to co dobre, i to co ważne, kochał cię, odszedł ... dla ciebie, nazwał cię fiołkiem, nie pytaj dlaczego, bo nie wiem dokładnie. Wiem że widziałam w nim wspaniałego człowieka. Nic więcej nie jest ci potrzebne." Czasami odnoszę wrażenie że mama mówiąc te zdania, które tak często powtarza... po prostu czasami mówi o nim jako o kimś wspaniałym, a czasami tak, jakby miała do niego żal. Nie mam pojęcia dlaczego, tak często o nim myślę, nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo nie walczę o to, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie żywię urazu urazu do matki... za milczenie. Wiem, że ona wie co robi i wiem, że to właśnie ta kobieta, nauczyła mnie szacunku, do tego człowieka... którego przecież nie znam, a jest mi tak bliski...

***
Siedziałem na lekcji matematyki, z niecierpliwością czekałem na dzwonek, oznajmujący koniec dzisiejszych lekcji, W ręku zgniatałem malutką karteczkę, z adresem na który mam się udać zaraz po jakże wyczekiwanym przeze mnie dzwonku. Uśmiechnąłem się pod nosem wyobrażając sobie przebieg dzisiejszego spotkania. Może to nie jest to, co powinienem robić po szkole, patrząc na to że zamiast uczyć się gry na jakimś pierdolonym instrumencie, mógłbym znaleźć się na np. jakiejś imprezie, która swoją drogą jest dużo ciekawsza niż.. niż... no właściwie niż co? Dziwne, ale zaczynam obawiać się konsekwencji, co jak co, ale poprawczak i zaraz po tym więzienie  nie są na liście "Top 10 marzeń Joego na przyszłość".  Zadzwonił dzwonek, pani zatrzymała klasę i chyba zadawała zadanie domowe. Wyszedłem od razu słysząc ten jakże charakterystyczny dźwięk dla każdej szkoły. Oczywiście uslyszałem swoje imię, które wydobylo się z ust nauczycielki, miałem to zignorować, ale z czystej grzeczności pomachałem nauczycielce na pożegnanie.Powolnym krokiem kierowałem się w stronę domu dziewczyny. Im bliżej miałem do napisanego na kartce adresu, tym bardziej kusząca była opcja dobrej zabawy. No chyba, że dla kogoś pod epitetem "dobra zabawa" może być spędzenie południa z córką dyrektorki, pogrywając na pianinku. Po prostu sweetaśnie. Kto wie... może zaszaleje i zrobi mi mocną herbatę? Ok, to chyba tu. Stanałem przed czarną furtką, za którą widać było dość duży, ale nie za wielki, kremowy dom. Nacisnąłem na granatowy guzik domofonu, po chwili usłyszałem głos, jak mniemam Demi, "Joe" powiedziałem oschle, po chwili usłyszałem cichy brzęk oznajmujący, iż furtka została odblokowana. Przed drzwiami już stała Demi, na jej twarzy dało się dostrzec coś podobnego do uśmiechu, ale nie wiem czy uśmiechem można to nazwać. Zmrużyła oczy, gdy odchylając dalej czarne,dębowe drzwi, do jej oczu dostały się promienie słońca, Miała na sobie króciutkie, obcisłe, czarne, dresowe szorty, kremową bokserkę z czarnymi konturami panoramy Paryża na środku, a na głowie niedbale związanego kucyka oraz czerwoną bandamkę... trochę się zdziwiłem... bo wyglądała... inaczej.
-Wow... -powiedziała patrząc sie na mnie z niedowierzaniem i z dumą?
-Co? -zapytałem oschle, patrząc się na nią jak na wariatkę, z czego ona nic sobie noe robiła,
-Przyszedłeś.
-Taa... też się sobie dziwię. -powiedziałem omijając ją w progu.  - Demi zaprowadziła mnie do salonu, gdzie jak się domyślacie stało pianino... ona na serio myśli że będzie mnie uczyć grać? Pfff... to się zawiedzie. Salon nie należał do małych, cały był w jasnych stonowanych kolorach, beżowe ściany, na podłodze brązowe panele, po środku skórzana kanapa w kolorze ecru, do tego dwa fotele z tego samego kompletu co kanapa, wielki, zwicający po środku kryształowy żyrandol, stolik z nogami w kolorze alabastrowym oraz ze szklanym blatem, który przebłyskiwał złotym kolorem, dla większości ludzi, ten salon bylby po prostu biały, jedynym kontrastem byłby wiszący naprzeciwko kanapy czarny, wielki telewizor, przyznam, że mimo, iż bardzo cięzko byłoby dopasować wystrój wnętrza w takich oto kolorach, to ten jest niesamowicie trafny, gdyż nie widać nigdzie przesady jasności, czy bieli, wszystko idealnie do siebie pasuje, a pomieszczenie tryska delikatnością i spokojem, wrzosowe pianino, stojące naprzeciwko wielkich przeźroczystych drzwi, prowadzących na taras, pokrytr było delikatnymi, złotymi "okruszkami" które układały się w nuty, z odległości dwóch metrów, instrument wydawałby się być posypany złotym proszkiem, z bliska widać delikatne, błyszczące nuty, które wydaja się ożywać za każdym, kolejnym spojrzeniem. Może was dziwić fakt, iż bez problemu opisuję kolory, ale żyjąc w jak to matka stwierdziła "dostojnym" towarzystwie, cos takiego jak odróżnianie 12 odcieniu bieli, nie sprawia ci najmniejszego problemu.
-Ekhem... domyślam się, że nuty znasz, więc przejdźmy do nauki. -usłyszałem głos Demi, który rozniósł się Echem po pomieszczeniu. -Siadaj. - usiadłem na wyznaczonym przez nią miejscu, i ... po prostu siedziałem, trwało to jakieś pięć sekund, Demi w tym czasie stała i patrzyła się na fortepian.

***
-Mógłbyś słuchać co do ciebie mówię? -zapytała Demi, nie wiem czy się mnie bała, czy po prostu jest za miła, ale śmieszy mnie jej zachowanie, no bo bez przesady... gada już trzy godziny, i dobrze o tym wie że jej nie słucham, a nawet na mnie nie krzyknęla, chociaż jest już bliska podniesienia głosu. Ale nie jestem pewnien czy nie podniesie go o jakiś nikły jeden decybel. 
-Mógłbym już iść? -zapytałem bez zbędnych emocji. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana. 
-Jutro próba w sali teatralnej, z grupą. -powiedziała odprowadzając mnie do drwi. 
-Po co mi to mówisz?
-Bo nie masz o tym pojęcia, a z resztą i tak nie przyjdziesz.
-A skąd taka pewność? -w moim głosie dało się wyczuć wyższość i irytację.
-Bo masz to w dupie i twoje odejście nie ma zamiaru się na chwilę obecną zmieniać. 
-Oj, to cię zaskoczę, bo mam zamiar przyjść. 
-Jonas dobrowolnie na próbie... no nie wierzę. 
-Pffff... nie potrzebuję twojej wiary. -powiedziałem wychodząc. Stała w drzwiach, do chwili aż nie opuściłem całkowicie posesji, dopiergo gdy zamknąłem furtkę, ona weszła do środka. W tym momencie żałowałem że nie zabrałem bluzy, mimo tego, iż cztery godziny temu, upał doskwierał niemiłosiernie, to teraz wraz z zachodem słońca, pojawił się niesamowity chłód. Popatrzyłem w niebo, było w nim cos niepokojącego, tak, jakby ostrzegało całe miasto że zaraz ma stać się coś złego. 

_____________________________
Jejku, jej! Napisałam! 
I jej, oczywiście mi się nie podoba. 
I w ogóle mam ochotę się zabić. 
Jak już pisałam, myślałam że pisze coraz lepiej, ale mój poziom spada. 
Po prostu lipa. 
Nic więcej nie mogę napisać,... oprócz prośby o komentarze, 
No i na pocieszenie następny rozdział pisze LonKaa więc będzie coś fajnego! 


piątek, 1 lutego 2013

Rozdział drugi


Gdy już miałem wychodzić z pomieszczenia  , w którym odbywała się ta cała szopka , usłyszałem głos Demi jak mnie woła . Przystanąłem czekając , aż do mnie dojdzie .
- Przyjdź do mnie dzisiaj o szesnastej . – powiedziała , gdy już stanęła obok mnie , a ja się lekko zdziwiłem .  Ja ? Do niej ? Po jaką cholerę ?
- Yyy… Po co niby ? – zapytałem , bo nie miałem bladego pojęcia , czego ta dziewczyna może ode mnie chcieć .
- No ktoś chyba musi cię nauczyć grać , nie ? – spytała , a ja w końcu zaczaiłem o co jej chodzi . Jeżeli ona myśli , że będę się uczyć jebanej gry ,  na jakimś zjebanym pianinie , czy chuj wie czym , to się dziewczynka myli .
- Aaa tak jasne to do zobaczenia . – powiedziałem obracając się do niej plecami i wywracając oczami .
- Masz adres , bo inaczej chyba nie trafisz ciołku – powiedziała podając mi kartkę .
- Taa dzięki . Nara . – mruknąłem pod nosem , zabierając od niej adres . Gdy tylko drzwi za mną się zamknęły , pogniotłem kartkę , wkładając do którejś z kieszeni moich spodni . Po wyjściu z miejsca , którego szczerze nienawidzę , potocznie zwanego szkołą skierowałem się do swojej dziewczyny .  Gdy po jakiś piętnastu minutach dotarłem pod jej dom , zadzwoniłem do drzwi .
- No nareszcie , już myślałam , że nie przyjdziesz . – powiedziała na wejściu zarzucając swoje ręce na moją szyję , a następnie namiętnie całując mnie w usta . Rzuciłem torbę gdzieś w kąt , kopniakiem zamknąłem drzwi i objąłem ją w talii . – Rodziców nie ma , więc mamy cały dom dla siebie . – mruknęła między pocałunkami , a ja już wiedziałem co to znaczy …
*
Uderzałam paznokciami o brązowy blat mojego biurka , przy którym siedziałam . Spojrzałam na zegarek , którego wskazówki pokazywały godzinę 19:06 .Trzy godziny . Już dokładnie trzy godziny czekam na tego palanta . Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego , że nie przyjdzie już wtedy , gdy zauważyłam , jak gniecie kartkę z moim adresem . Pomimo tego nadal siedziałam i czekałam na niego , aż do teraz .Miałam nadzieję , że może jednak przyjdzie . No , ale cóż . Nadzieja matką głupich nieprawdaż ?  Nienawidzę być olewana , tak jak on to właśnie zrobił . Tak czułam , że zgodzenie się na wciągnięcie go do musicalu będzie złym wyborem . Było po nim widać , że robi to wszystko z przymusu i nie ma zamiaru nam pomóc w przygotowaniach . Teraz swoim zachowaniem tylko to potwierdził . W tym momencie byłam na niego strasznie  wkurzona . Postanowiłam wyjść na chwilę z domu aby się przewietrzyć i ochłonąć . Idąc ulicą zobaczyłam po drugiej stronie jego sylwetkę . Niewiele myśląc podbiegłam do niego , dotrzymując mu kroku . On wyglądał jak by nawet nie zauważył , że koło niego idę . Przez chwilę milczeliśmy , a mnie jego zachowanie coraz bardziej wyprowadzało z równowagi . W końcu nie wytrzymałam . Musiałam się odezwać .
- Nic mi nie powiesz ? – zapytałam z lekko podniesionym tonem .
- A no tak .Gdzie moje maniery ?  Cześć . – powiedział , lekko przyśpieszając  . Ponownie dorównałam mu kroku .
- Nie o to mi chodziło . – spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem . – Czekałam na Ciebie ponad trzy godziny . Nie sądzisz , że należą mi się jakieś wyjaśnienia . – chłopak zatrzymał się i zaśmiał poczym spojrzał na mnie drwiącym spojrzeniem . – To powiesz mi w końcu dlaczego mnie olałeś i nie powiedziałeś nawet , że nie przyjdziesz ? – powiedziałam czując jak powoli tracę na sobą cierpliwość .
- Ty na serio myślisz , że będę ci się tłumaczył ? – spytał , co lekko zbiło mnie z tropu , ale nie dałam tego po sobie poznać .
- No , ale chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Nie wydaje mi się . – powiedział co już do końca mnie rozwścieczyło i czułam , że zaraz wybuchnę z złości . Miałam już dość tych jego głupich , męczących  gierek , ale nie miałam jednak zamiaru odpuścić . Dogoniłam go po raz kolejny kiedy wchodził na podwórko . Nawet nie zauważyłam , kiedy doszliśmy pod ( chyba ) jego dom   .  
 - Stój .  – powiedziałam ostro a on się zatrzymał . Wcisnął ręce do kieszeni swoich spodni i spojrzał na mnie .– Słuchaj mnie uważnie , bo dwa razy powtarzać nie będę . Chciałam ci pomóc , a ty co ?! Zmarnowałam trzy godziny przez ciebie i to twoje głupie zachowanie ! Na serio sądzisz , że nie mam nic lepszego do roboty niż siedzenie i czekanie , aż jaśnie pan „MamWszystkoGłębokoGdzieś” się zjawi ?!
- A masz ? – spytał głupio , a ja miałam ochotę się na niego rzucić i rozerwać na strzępy .
- Jesteś kompletnym palantem i jeżeli myślisz , że Ci jeszcze pomogę z własnej woli to się grubo mylisz ! 
- Dobra uspokój się , bo ci jeszcze żyłka pęknie . – powiedział tym razem dość poważnie , chyba zaskoczony moimi wybuchami .
- Słuchaj . Daje ci ostatnią szansę . Przyjdź do mnie jutro po szkole i mogę ci pomóc , albo nadal miej wszystko gdzieś i radź sobie sam . – powiedziałam , obracając się na pięcie i zmierzając do swojego domu . Sama nie wiem , po co w ogóle chcę mu pomóc , dając kolejną szansę . Równie dobrze mogłabym mu wcale nie pomagać i tak jak on mieć wszystko w głębokim poważaniu , ale wtedy zepsułabym także musical , a do tego dopuścić nie mogłam .  
*
Leżałem na łóżku , tępo wpatrując się w sufit . Przypomniało mi się dzisiejsze popołudnie z moją dziewczyną i na samo wspomnienie , uśmiech mimowolnie wskakiwał na moją twarz . Było bardzo ciekawie , nie powiem , że nie .  Moje ciało zaczęło domagać się narkotyków . No tak , ale co się dziwić nie brałem w końcu cały dzień , a to już i tak sukces . Usiadłem na łóżku i z szafki nocnej wyciągnąłem jedną tabletkę . Połknąłem ją , popijając piwem stojącym obok lampki . Po chwili poczułem się lepiej . Zastanawiałem się po co ta cała Demi , czy jak jej tam  tak się mną przejmuje .  Najwyżej nie umiałbym grać , nie zagrałbym w tym badziewnym przedstawieniu dla psychicznych bachorów i najwyżej poszedł bym siedzieć . Chociaż nie , nie zamierzam przesiedzieć w pudle połowy życia . Ale to była by moja strata , nie jej . Usłyszałem pukanie do moich drzwi .
- Czego ?! – krzyknąłem . Po chwili drzwi otwarły się i stanęła w nich Emma . Bała się mnie , to było po niej widać na pierwszy rzut oka  .
- Mama woła cię na kolację . – powiedziała niepewnie i zamknęła drzwi . Jednym z powodów dlaczego jej nie znoszę jest to , że rozwaliła moją rodzinę . Gdyby ona się nie urodziła , kto wie może rodzice nadal byli by razem i wszystko wyglądało by jakoś inaczej . Tylko nie jestem do końca pewny czy lepiej , czy może wręcz przeciwnie . 
______________________________________________________


No więc tak . Nie przyznaje się to tego czegoś wyżej i bardzo za to przepraszam . Ten rozdział nie wyszedł mi kompletnie i jest jednym z moich najgorszych . Przepraszam , że musieliście to czytać .Moim usprawiedliwieniem jest to , że gdy to pisałam czułam się okropnie . No i to tyle , nie zanudzam was już . 

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział pierwszy

-Wstawaj!- matka wydzierała się wpadając do pokoju. Widząc że nie mam zamiaru się ruszyć, odsunęła zasłony i zdarła ze mnie kołdrę.
-Pojebało cię! -wykrzyczałem czując że moja głowa może zaraz wybuchnąć. Uśmiechnąłem się na wspomnienie wczorajszej nocy, chociaż nie jestem pewien czy wszystko pamiętam.
-Za pół godziny szofer bierze Emmę do szkoły, jedziesz z nimi. Nie spóźnij się. -powiedziała wychodząc z pokoju.
-Mamo ja już wychodzę! - krzyknęła Emma ubierając buty,
-Joe rusz się! Emma czekaj na Joego, jedziecie razem. -powiedziała popijając kawę. Em, delikatnie się skrzywiła ale posłuchała mamy.
-Ale ja nie jadę. -powiedziałam biorąc torbę na ramię w której praktycznie nie było książek.
-Jakoś się musisz dostać do szkoły, i razdę ci zmienić styl życia, bo wagarów ci nie radzę. Chyba że wolisz od razu iść do poprawczaka to droga wolna synek. -powiedziała z ironią.
-Czemu niby nie mogę pojechać motorem?
-Bo ojciec ci go zabrał, i szybko go nie zobaczysz. Nie wiesz nawet ile kosztowało go przekupienie policji, a dobrze wiesz że on najchętniej wsadziłby cię do poprawczaka.
-Ty sobie ze mnie kurwa żartujesz! Mam w dupie co ten od siedmiu boleści "tatusiek" robi, i chyba mu nie przeszkadza że musiałaś iść z nim do łóżka aby za mnie zapłacił. -no i co? Zaraz wygłosi mowę że są małżeństwem... mi to małżeństwa nie przypomina.
-Mam dosyć twojego zachowania! Jedziesz z siostrą do szkoły czy ci się to podoba czy nie!
-To nie jest moja siostra! -krzyknąłem, wziąłem czarną skórzaną kurtkę i zarzuciłem ją przez ramię, wyszedłem trzaskając drzwiami.
***
Wysiadłem z czarnego mercedesa i skierowałem się w stronę szkoły. Gimnazjum do którego chodzi Emilly jest pół kilometra od liceum. West Bervelly School popatrzyłem na złoty napis nad wejściem do szkoły. Oparłem się o murek i zapaliłem papierosa.
-Ekhem... -usłyszałem chrząknięcie, spojrzałem na wściekłą nauczycielkę, jej brazowe kręcone oraz nierozczesane włosy wplątywały się w cienkie purpurowe okulary. Spojrzałem na nią kpiącym wzrokiem po czym rzuciłem papierosa na ziemię gasząc go butem.
-Masz przechlapane Jonas. -powiedziała mrużąc oczy, po czym odeszła w stronę szkoły. Prychnąłem pod nosem rozbawiony zaistniałą sytuacją. Po chwili centralnie przede mną zatrzymał się biały kabriolet. blondynka ściągnęła okulary przeciwsłoneczne.
-Hej kochanie. -powiedziała wychodząc z samochodu. Rzuciła kluczyki jakiemuś chłopakowi który akurat obok nas przechodził "Zaparkuj, tylko nie porysuj" powiedziała, objęła mnie w pasie i zaczęła kołysac swoimi udami delikatnie o mnie pocierając.
***
Wszedłem do pustego już korytarza szkolnego. Otworzyłem drzwi do klasy, przez co wszystkie spojrzenia skierowane były w moją stronę. Pani Gravery popatrzyła na mnie z przenikliwym spojrzeniem.
-Trzydzieści minut spóźnienia Jonas. -powiedziała swoim skrzeczącym głosem, po czym wróciła do pokazywania czegoś na mapie.
***
Po lekcjach skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora, gdyż pani Lovato miała mi coś ważnego do powiedzenia. Wszedłem z impertem do gabinetu, przestraszyłem dyrektorkę gdyż złapala się za serce, uśmiechnąłem się widząc jej zdziwioną minę.
-Dzień dobry Joe. -kiwnąłem tylko głową co zostało niezauważone przez kobietę, gdyż przeglądała jakieś kartki. Usiadłem na fotelu naprzeciw jej biurka, rozłożyłem się wygodnie, zacząłem mlaskać pod nosem co z pewnością rozzłościło kobietę. -Prokurator oraz policja musza mieć wyraźny znak że ingerujesz się w życie szkoły, radzę ci także zmienić stosunek, z tym co już zrobiłeś powinieneś już dawno zostać wyrzucony ze szkoły. Jak wiesz twoi rodzice zapłacili za to że dostaniesz rolę w musicalu, lecz mimo wszystko to wciąż wielkie wydarzenie, a gdyby nie policjant na pewno nie dostałbyś tej roli. Więc radzę ci spełnić oczekiwania, bo to ja zadecyduję cz dobrze wywiązujesz się ze swoich obowiązków. -mówiła oschle, wyraźnie niezadowolona tym iż wszedłem w "niesamoity" projekt szkoły. -Twoja rola jest ważna i musisz naprawdę nauczyć się wielu rzeczy, ale to nie ja będę o tym mówiła tylko główne organizatorki, zaczęły się przygotowania, próby będą trwały rok i radze ci ich nie opuszczać. -powiedziała kazując mi skierować się w stronę sali teatralnej, ówcześnie uprzedziła że jeśli się tam nie zjawię to nie napisze nic dobrego na mój temat.
***
  -Pianino będzie po prawej stronie więc jeśli człowiek bez duszy będzie przybywał z Salvadoru to nie może wychodzić z prawej strony ponieważ pianino psuło by scenę jak Dominica zostaje zamordowana, i trzeba ustalić kto kiedy i na czym gra. -brunetka stała na środku sceny tyłem do widowni, obok niej stały dwie starsze kobiety, a przy kurtynach prawdopodobnie aktorzy oraz muzycy gdyż dokładnie słuchali co dziewczyna do nich mówi. -Ma być idealnie! A co do pianina to jutro o 15, dlaczego w scenariuszu pisze Joseph Jonas! Nie pamiętam go z przesłuchania! -kobieta która obok niej stała powiedziała jej coś na ucho, a ona tylko przytaknęła -Nieważne. Wszyscy którzy są w mojej częsci spektaklu oprócz prób na które będziecie chodzić według rozpiski, będą zmuszeni pojawiać się raz w miesiącu na próbie dla grupy II które też są zapisane w rozpisce.
-Dzisiaj wszyscy z grupy drugiej zostają. -powiedziała któras z kobiet. Z tego co się domyślam dla brunetki jest to projekt edukacyjny, gdyż jak się domyślam jest po częsci organizatorką wydarzenia. Połowa uczniów zaczęła wychodzić, a druga polowa usiadła na scenie wpatrując się w dwie kobiety.
-Nie będę was długo zatrzymywała, przejdźmy do spraw organizacyjnych. Jak wiecie Demi oraz Juke w ramach projektu są współorganizatorami przedstawienia w tej grupie. Nie bedziemy się zawsze spotykać, lecz tak jak wspomniała Demi raz w miesiącu, osoby z głównymi rolami będą przychodzić często, i nie życzę sobie notorycznego nieprzychodzenia na próby, jak wiecie jest prawo jednej nieobecności, ale ze względu na czas który jest przeznaczony na próby tych nieobecności może być więcej. Widział ktoś Jonasa? Nie wpisał się w kartkę obecności, więc wnioskuję ze nie przyszedł. -zaczęła mówić z dość podłamanym głosem.
-Jestem! -krzyknąłem idąc w stronę sceny, jako jedyny usiadłem na widowni, rozłożyłem się wygodnie i zacząłem przyglądać się kobiecie, którą wyraźnie podirytowałem.
-Może przyszedłbyś tutaj!
-Dlaczego mam siedzieć na podłodze skoro jest tyle wolnych miejsc? -zapytałem z przekąsem, kobieta najwidoczniej znała mnie prawdopobnie z mojego zachowania, westchnęła głośno i odwróciła się do jak to mówi "Grupy II" pod koniec dała mi kartkę z rozpisem prób oraz scenariusz. Wstałem i zacząłem kierować się do wyjścia lecz usłyszałem jak kobieta każe mi wrócić.
-A ty gdzie się wybierasz? Nie wiem jakim cudem ale dyrektorka kazała przydzielić ci główną rolę, co równa się z większymi obowiązkami. -powiedziała oschle ... oj chyba nie jestem tu mile widziany
-To przjedźmy do szczegółów, mam ciekawsze zajęcia. -powiedziałem krzyżując rece na piersi.
-Potrafisz grać na fortepianie? -usłyszałem za sobą delikatny głos.
-A po co ci ta wiedza? Fortepian? Tak, grywam gdy robie sobie przerwę w robieniu na drutach. -powiedziałem ironicznie
-Joe, to jest wpisane w twoim scenariuszu, twoja mama podczas ubiegania się o twoja rolę poinformowala nas o tym iż grywałeś. -tym razem odezwała się nauczycielka.
-Jak byłem mały to grałem na keyboardzie, ale miałem wtedy siedem lat.
-No to przed wami trudna droga, mam nadzieję że pamiętasz coś z tego keyboardu.

__________________________________

Zabiję się, zabiję się, zabiję się...
Miałam chyba dwa dni w których stwierdziłam że piszę
coraz lepiej, i że może kiedyś będę pisała dobrze.
Ale te myśli runęły wraz z tym rozdziałem. 
Ok, porównując moje pisanie do początków 
to się polepszyłam, ale teraz zamiast się polepszać 
to spadam z powrotem w dół... 
No ale co mi tam, i tak mam nadzieję na to że ktos to czyta, 
i zawsze taki ktoś się znajdzie, albo nawet i więcej niż jeden ktoś 
i za to właśnie tych ktośiów kocham.
No jeszcze bardziej kocham jak komentują,
ale wróćmy do rozdziału...........
...........................................................
........................................................
........................................
nie podoba mi się. 
Pomęczycie się z moimy wypocinami także w drugim rozdziale, 
ale to nie moja wina tylko Ilony, więc śmiało walić do niej z pretensjami. 
W bohaterach gdzies na środku pojawiło się siostra Joego. 
ps wszyscy którzy chca być informowani (a nie są)
niech napiszą swój nr gg pod tym rozdziałem 



środa, 23 stycznia 2013

Prolog


Komisariat policji . Nikt nie lubi przebywać w tym miejscu , jednak on już do tego przywykł . Często tu lądował , lecz za każdym razem jego wybryki uchodziły mu na sucho . Jego rodzice byli bardzo bogaci , przez co dało się przekupić innych , aby dali mu spokój . Tym razem jednak pieniądze nie wystarczyły . A wszystko zaczęło się  pewnego wieczoru . Jak zwykle razem z kolegami szlajał się po mieście . Poszli do baru , napili się , wzięli narkotyki i poszli dalej . Gdy przechodzili koło małego sklepu , coś im odbiło . Zaczęli rozbijać szyby i włamali się do środka . Był za bardzo pijany więc złapała go policja, bo reszta zdążyła uciec . Jego najlepszy przyjaciel chciał mu jakoś pomóc , ale on powiedział , że poradzi sobie sam i kazał mu uciekać. Gdy policja go złapała , znaleźli w jego kieszeniach narkotyki , co tylko pogorszyło sprawę . Teraz jest przesłuchiwany i oskarżony o napad oraz sprzedaż narkotyków .  On wszystkiego się wypiera , mówi że został wrobiony , jednak policja mu nie wierzy . Połowa jest prawdą , a połowa kłamstwem . Włamał się do sklepu , ale nie jest dilerem .
- Zdajesz sobie sprawę , że pójdziesz do poprawczaka ?! – spytał bardzo głośno jeden z policjantów podenerwowany postawą chłopaka . Siedział , a tak właściwie to prawie leżał na krześle , ręce skrzyżowane na piersi , robi balony z gumy do żucia i zachowuje się jak by nic go nie interesowało .
- Taa jasne . – powiedział po czym zrobił kolejnego balona z gumy i wywrócił oczami .
- Słuchaj gówniarzu . Handlujesz narkotykami , a to już poważna sprawa i tym razem już sama kasa Twoich rodziców nie pomoże . – powiedział ostro .
- Kurwa mówiłem wam już przecież , że nie jestem dilerem ! – wykrzyknął wstając z krzesła .
- Wyrażaj się , bo tylko pogarszasz swoją sytuację .
- Pff… - usiadł z powrotem na swoim miejscu .
- Jest jedna rzecz , która mogła by Cię jakoś wyciągnąć z tej sprawy . Słyszałem , że twoja szkoła organizuje musical charytatywny , z którego pieniądze pójdą na szczytne cele . Twoi rodzice nam zapłacą i zagrasz w przedstawieniu , a my zapominamy o sprawie . – chłopak przeanalizował sobie to w głowie i pomyślał , że nie jest to najgorsza kara oraz wyjście z sytuacji . Równie dobrze może się teraz na to zgodzić , a potem olać wszystko i nie przyczynić się do przedstawienia . Zawsze przecież mogli wymyślić coś dużo gorszego od tego .
- Zgoda . – powiedział podając policjantowi dłoń z chytrym uśmieszkiem na twarzy . 

_________________________________________________________________________________

Hej ! Tu LonKaaa (:
To coś wyżej napisałam ja i przepraszam . Nie umiem pisać prologów przez co on mi nie wyszedł . Cieszę się , że mogę pisać to opowiadanie z Acoustic_Version . Szablon bloga  zrobiła właśnie ona i kazała za niego przeprosić oraz powiedzieć , że będzie zmieniony . Mi tam się bardzo podoba (: . Mam nadzieję , że nasze opowiadanie Wam się spodoba .